Przyznaję uczciwie, historia bardzo długo źle mi się kojarzyła. Szkolne podejście do tematu sprawiło, że przez długie lata słowo to wywoływało we mnie niepokojące wzdrygnięcie. Militaria, władza, wojny i rozbiory, najeźdźcy i ofiary, historia cierpień i dramatów, których gorycz zawsze bardziej pozostawała w mojej pamięci niż gloria bohaterskich generałów i wspaniałość igrzysk.

Bardzo późno oraz z pewnym żalem uświadomiłam sobie, że historia w liczbie pojedynczej, historia wojen i polityki, choć wciąż stoi na świeczniku przyćmiewa tysiące innych historii, które kreują naszą rzeczywistość i tworzą naszą tożsamość. Historia sztuki i techniki, wierzeń i filozofii, oraz nasze osobiste historie realnie wpływają na świat wokół nas. Świat, który zmieniając się coraz szybciej, coraz szybciej staje się częścią historii. Może właśnie ten pośpiech sprawił, że z coraz większą nostalgią myślimy o tym co było wczoraj, dekadę, tysiąc lat temu. Coraz szybsze zmiany skłaniają do pytań, jak wyglądał świat naszych rodziców, dziadków, dalszych przodków. Jaką historię sami stworzymy i jak ona będzie zapamiętana?

Nośniki informacji wciąż ulegają zmianie, od papieru po coraz bardziej zaawansowane dyski i chmury danych, ale w głębokiej emocjonalnej, symbolicznej warstwie jedna rzecz pozostaje aktualna. Nośnikiem najszlachetniejszych wartości oraz dobrych życzeń, wyrafinowanego piękna i najdroższych wspomnień niezmiennie pozostaje biżuteria. Otrzymywana od najdroższych osób, wręczana w przełomowych momentach, przechowywana dla bliskich albo jako pamiątka długo po ich odejściu. Biżuteria potrafi być niezwykle cenna, a jej największa wartość to często nie piękny kamień ani szlachetny metal, a niezwykła historia, która się za nią kryje. Jestem o tym głęboko przekonana, bo mam na to dowody na co dzień. W czasach, które okrzyknięto erą konsumpcjonizmu, szybkich jednorazowych wrażeń, każda maleńka pracownia rzemieślnicza jest miejscem spotkań ludzi, którzy czują mocniej, patrzą głębiej, pod powierzchnią prostych przedmiotów szukając prawdziwych emocji.

Tu trafiają historie, którym trudno się równać z fabułą hollywoodzkich produkcji, za to skrupulatnie zbierane, jak niewielkie kolorowe szkiełka, niepozorne drobne kamyczki tworzą bajecznie kolorowy kalejdoskop, niepowtarzalną mozaikę, która zachwyca i o której opowiadać można godzinami. Czasem mam wątpliwości, czy spisywanie ich pojedynczo ma sens – czy banalne historie nie nudzą, czy te najbardziej emocjonujące powinno się opisywać i czy słowo pisane potrafi je należycie oddać. Internet pełen jest sensacyjnych newsów, z którymi trudno konkurować i chociaż nie to jest celem, to zostaje poczucie, że przestrzeń, która pozostaje dla innych treści ciągle się kurczy. Do tego stopnia, że ludziom, którzy czują trochę inaczej trudno się odnaleźć i zostają z poczuciem wyobcowania. To poczucie sprawia, że mniej chce się pisać, wkładać serce w swoją prace, że człowiek chowa się w skorupie w obawie przed oceną i niezrozumieniem świata. Do momentu aż spotka drugiego człowieka, który zjawia się w najmniej oczekiwanym momencie i myśli podobnie. Ściągnięty jakimś nieprawdopodobnym przypadkiem z drugiego końca Polski albo świata przychodzi ze swoją niepozorną historią, ze swoim maleńkim kamyczkiem do kolorowego kalejdoskopu opowieści o rzeczach najważniejszych. Po raz kolejny z takim samym entuzjazmem odpowiadam na pytania, opowiadam historie poszczególnych wzorów i najciekawszych projektów. Śmiejemy się, wymieniamy opowieści coraz mniej związane z przedmiotami, coraz bardziej ze sztuką, rozumieniem historii i świata.

blog2___historia_1_pierscionka3Cudownie jeśli możemy spotkać się w Krakowie przesiąkniętym tradycją i sztuką, w pracowni wśród sprzętów i kamieni, albo w klimatycznej kawiarni przy filiżance herbaty. Wtedy otwieramy pudełka, oglądamy kamienie, a potem rozmowa ciągnie się w nieskończoność, do utraty głosu, do momentu kiedy wystygnie herbata, wszystkie robocze zdjęcia z pracowni zostaną obejrzane, a opowieść urwie wybicie zegara, zwiastującego kolejne spotkanie lub odjazd pociągu.

Zostaje nowa, niesamowita energia do pracy i nowe pomysły. Zostaje poczucie, że są ludzie, którzy potrzebują historii prostych, ale prawdziwych i że codzienne czynności przy pracy nad biżuterią, budzą ciekawość niczym sztuka alchemii. Dla mnie to znak, że większą wartość niż praca w pośpiechu, gonitwa za kolejnym zleceniem, najszybszym i najprostszym rozwiązaniem, jest zatrzymanie się na chwilę, uchylanie rąbka alchemicznej tajemnicy, tym którzy nigdy nie będą mogli poznać jej osobiście. Przybliżanie historii, o jakich nie piszą w podręcznikach ani na informacyjnych portalach. Teraz, kiedy mam już własny kawałek miejsca w Internecie nie może zabraknąć na to przestrzeni. W tym celu postanowiłam stworzyć cykl Historia jednego pierścionka. Mam nadzieje, że jego śledzenie przyniesie choć w połowie tyle radości co mnie jego tworzenie.

Do usłyszenia :)